Wiktoria siedziała na ławce pod salą operacyjną. Przysiadła się do niej Agata, jej najlepsza przyjaciółka, jej wsparcie i osoba, która zawsze jej wysłucha. Woźnicka objęła ramieniem przyjaciółkę.
A: Wiki, nic nie jadłaś. Chodź do bufetu, tam coś zjemy, porozmawiamy. - powiedziała delikatnym tonem. Nie chciała urazić czy też bardziej zdołować Wiki, o którą bardzo się martwiła. Siedziała pod salą operacyjną już kilka godzin, a nic nie wskazywało na to, że operacja się zaraz skończy. W: Nie, chcę zostać tutaj. - odparła. A: Wiki, no ale... W: Nie Agata, chcę zostać tutaj. - odpowiedziała Wiki. Agata chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu zrezygnowana stwierdziła: A: Dobrze, to ja ci zaraz przyniosę coś z bufetu. Jakiegoś rogalika i kawę. I masz to zjeść! - zagroziła z rozbawieniem Agata. Chciała jakoś pocieszyć przyjaciółkę, ale w takich sytuacjach nie wiedziała co może zrobić czy powiedzieć. Zatroskana spojrzała na przyjaciółkę, po czym powolnym krokiem udała się do bufetu.
Nawet w bufecie nie można dziś było liczyć na spokój. Odrazu zaatakowała ją pani Maria, pytając czy to prawda, że Andrzej został postrzelony. Agata miała już dość tych wścibskich pytań. Nie odpowiedziała pani Marii. Stanęła przy ladzie. A: Poproszę jakiegoś dobrego rogalika i dwie kawy. - rzuciła krótko. Chciała szybko wrócić do Wiktorii. PM: A co pani dzisiaj taka oziębła? - spytała bufetowa podając zamówienie Agacie. Ta nie odpowiedziała. Rzuciła krótkie "dziękuję" i opuściła bufet. Po chwili znalazła się przy Wiktorii z trudem powstrzymującej łzy. Internista usiadła obok niej. Postawiła obok jedzenie. A: No, już kochana. Popłacz sobie. Może ci ulży- bardzo mocno przytuliła Wiki. Ta wybuchła płaczem. W: Każdy mi każe się nie przejmować. Niby jak ja mam to zrobić? Jedna z najważniejszych osób w moim życiu została postrzelona. Jest operowana. I jak ja mam się nie przejmować?! - z każdym zdaniem wybuchała coraz to większym płaczem. Z trudem przychodziło jej wymawianie imienia Falkowicza. Kiedy usłyszała, czy też powiedziała imię "Andrzej" wybuchała płaczem. Używała "zamienników" takich jak "on". Wypowiedzenie jego imienia sprawiało jej jeszcze większy ból. Nagle drzwi sali operacyjnej otworzyły się. Stanęła w nich pielęgniarka Iza. PI: Pani Wiktorio. Mam dla pani wiadomości o profesorze.
*****
Komentujcie! Proszę o konstruktywną krytykę, ale krótkie komentarze też mnie bardzo ucieszą ;-)))
~ruda
bardzo ciekawe opowiadanie i czekamy na 13 część opowiadania
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe opowiadanie. Cóż będzie dalej z profesorem i FaWi??? Mam nadzieję że dowiemy się dość prędko. Dużo weny Ci życzę :)
OdpowiedzUsuń