Łączna liczba wyświetleń

30 gru 2014

Część 12

Wiktoria siedziała na ławce pod salą operacyjną. Przysiadła się do niej Agata, jej najlepsza przyjaciółka, jej wsparcie i osoba, która zawsze jej wysłucha. Woźnicka objęła ramieniem przyjaciółkę.
A: Wiki, nic nie jadłaś. Chodź do bufetu, tam coś zjemy, porozmawiamy. - powiedziała delikatnym tonem. Nie chciała urazić czy też bardziej zdołować Wiki, o którą bardzo się martwiła. Siedziała pod salą operacyjną już kilka godzin, a nic nie wskazywało na to, że operacja się zaraz skończy.                                              W: Nie, chcę zostać tutaj. - odparła. A: Wiki, no ale...                                 W: Nie Agata, chcę zostać tutaj. - odpowiedziała Wiki. Agata chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu zrezygnowana stwierdziła:               A: Dobrze, to ja ci zaraz przyniosę coś z bufetu. Jakiegoś rogalika i kawę. I masz to zjeść! - zagroziła z rozbawieniem Agata. Chciała jakoś pocieszyć przyjaciółkę, ale w takich sytuacjach nie wiedziała co może zrobić czy powiedzieć. Zatroskana spojrzała na przyjaciółkę, po czym powolnym krokiem udała się do bufetu.

Nawet w bufecie nie można dziś było liczyć na spokój. Odrazu zaatakowała ją pani Maria, pytając czy to prawda, że Andrzej został postrzelony. Agata miała już dość tych wścibskich pytań. Nie odpowiedziała pani Marii. Stanęła przy ladzie.                                          A: Poproszę jakiegoś dobrego rogalika i dwie kawy. - rzuciła krótko. Chciała szybko wrócić do Wiktorii.                                             PM: A co pani dzisiaj taka oziębła? - spytała bufetowa podając zamówienie Agacie. Ta nie odpowiedziała. Rzuciła krótkie "dziękuję" i opuściła bufet. Po chwili znalazła się przy Wiktorii z trudem powstrzymującej łzy. Internista usiadła obok niej. Postawiła obok jedzenie.                                              A: No, już kochana. Popłacz sobie. Może ci ulży- bardzo mocno przytuliła Wiki. Ta wybuchła płaczem.                                               W: Każdy mi każe się nie przejmować. Niby jak ja mam to zrobić? Jedna z najważniejszych osób w moim życiu została postrzelona. Jest operowana. I jak ja mam się nie przejmować?! - z każdym zdaniem wybuchała coraz to większym płaczem. Z trudem przychodziło jej wymawianie imienia Falkowicza. Kiedy usłyszała, czy też powiedziała imię "Andrzej" wybuchała płaczem. Używała "zamienników" takich jak "on". Wypowiedzenie jego imienia sprawiało jej jeszcze większy ból. Nagle drzwi sali operacyjnej otworzyły się. Stanęła w nich pielęgniarka Iza.                                                    PI: Pani Wiktorio. Mam dla pani wiadomości o profesorze.

*****

Komentujcie! Proszę o konstruktywną krytykę, ale krótkie komentarze też mnie bardzo ucieszą ;-)))

~ruda

Krótka część 11

Zapraszam na część 11. Jest to krótka część, bez dialogów. Same opisy. Kolejna część o godzinie 19:00.
****
Weszła do parku. Usłyszała strzał. Pobiegła w tamtym kierunku. Zatrzymała się w miejscu, świat przestał dla niej istnieć. Po chwili zrozumiała, że najważniejsza osoba w jej życiu została postrzelona. Andrzej osunął się na ziemię. Zaczęła krzyczeć jego imię, lecz on jej już nie słyszał - stracił przytomność.   Podbiegła do niego zalana łzami. Ktoś wezwał pomoc. Patrzyła jak Przemek i Nina zabierają go do Leśnej Góry. Żadne z nich się nie odezwało. Wszyscy mieli grobowe miny. Wiktoria ciągle płakała. Nagle niewiadomo skąd znalazła się przy niej Agata. Przyjaciółka mocno ją przytuliła dając jej słowa otuchy. W tej jednej krótkiej chwili cały jej świat się zawalił.

*****

Zapraszam do komentowania. I przypominam: część 12 będzie dłuższa, z dialogami itp. Ukaże się ona o 19:00. Także... Do 19:00! :-)))

~ruda

Dawka dobrych informacji :-)))

Jak już mogliście zauważyć, w zakładce "Kiedy next" napisałam terminy 2 kolejnych części. Część 11 pojawi się dziś po południu. Od razu uprzedzam: będzie to krótka część bez dialogów! Pewnie pomyślicie, że to bardziej streszczenie części, no ale... :-)
Część 12: pojawi się dzisiaj około godziny 19:00. Ta część będzie już w miarę długa, z dialogami itp. :-))
Także, do popołudnia i do godziny 19:0 :-)))
~ruda

27 gru 2014

Jestem, żyję.

Przepraszam. Za to, że mnie tak długo nie było. Za to, że obiecałam Wam nowe części. Jestem zła na siebie. Naprawdę Was przepraszam. Nie pisałam, bo... No właśnie - "bo". Bo coś. Zawsze jest jakieś "ale". Jestem naprawdę zła na siebie. Poprostu wchodziłam na bloga. I demotywowało mnie to, że nikt nie pisał komentarza typu "kiedy next, gdzie jesteś?" Taka ze mnie egoistka.
Straciłam nadzieje na FaWi. Może Was zdziwią moje słowa, ale... NIE CHCĘ FAWI W SERIALU. Kiedyś to Falko nie zasługiwał na Wiki, teraz jest zupełnie odwrotnie. On z zimnego, cynicznego drania stał się... No... Pozytywną osobą w serialu? Nie wiem. A Wiktoria... Z naprawdę zajebistej dziewczyny stała się zimną suką. Pieprzona, wielka pani ordynator! No ja pierdolę! Jak można tak zepsuć postać? Najbardziej wkurwił mnie Adam. Wątek z Romą- kibicowałam im. A on... Podczas gdy Roma ryzykowała życie dla niego podczas operacji, on obściskiwał się z biedną Wikusią! Ona nie jest lepsza. Zdradza męża, który ją naprawdę kocha dzień przed ślubem! Totalna żenua. Adam - najpierw zdradza Romę. A kiedy ona umiera nagle jest taki biedny! Wikusia mało się nie posra pocieszając go. I oczywiście, cała wina Falkowicza! Adam jakoś nie zauważył tego, że Roma sama się do niego zgłosiła. I tego, że on chciał jej pomóc. Najlepiej widzieć w nim całe zło tego pieprzonego świata!
Może słyszeliście. Andrzej planuje samobójstwo. Nie dziwię się mu. Na jego miejscu zrobiłabym to samo. Najważniejsze osoby w jego życiu mają go w dupie. Zrozpaczony po Romie braciszek i "szanowna" oani ordynator widząca tylko czubek własnego nosa. Może wreszcie zobaczą, jak ranią Andrzeja? Może ktoś go zauważy? Bo jak narazie tylko Ruud okazał wsparcie. Jako jedyny, mimo że on ma za co nie lubić Falkowicza.
Zawiodłam się na serialu. Na sobie.
Przepraszam Was.
Mam w głowie tyle pomysłów! (Tsa, pewnie myślicie "puste słowa, już obiecywała"), ale ja naprawdę zamierzam usiąść i napisać kolejne części. Postaram się. Dla Was. Nie wiem jeszcze kiedy on będzie. Postaram się przed końcem bieżącego roku
Tak więc... Buziaki! Do napisania!
~ruda
+ przepraszam za przekleństwa

20 paź 2014

Część 10 (i mój ostateczny powrót :-))

Witajcie! Po dłuuuugiej przerwie wreszcie jesztem.
Tak jak ostatnio wam pisałam, że w tej części ten płatny zabójca naszej Kini zaatakuje Falkowicza. Od razu przepraszam za krótkość tej części i za długi czas oczekiwania. Następna będzie bardziej z perspektywy Wiki. Zapraszam do czytania.
Zakręconej i szalonej oraz młodemu123, dzięki że jesteście! :-*

*******

Wiktoria szła szpitalnym korytarzem. Właśnie kończyła pracę i zamierzała iść do parku blisko szpitala, gdzie umówiła się z Andrzejem. Wejście do pokoju lekarskiego zagrodziła jej Kinga z obłędem w oczach.
W: Mogłabyś mnie przepuścić?
K: Nie. Zabrałaś mi szczęście! I Falkowicz też. Nienawidzę was obojga! I nie zdziw się jak coś mu się stanie. Zabiję was!
Wiki spojrzała na nią jak na wariatkę.
W: Kinga, posłuchaj – położyła jej dłoń na ramieniu i zwróciła się tonem jak do 5-latka – Dryl jest jeszcze w szpitalu. Jak chcesz to mogę cię tam zaprowadzić, potowarzyszyć ci. Chociaż Dryl w twoim przypadku chyba już nie pomoże – ostatnie zdanie powiedziała teatralnym szeptem.
K: Ja nie zwariowałam! Zobaczysz, jeszcze będziesz mnie błagać o litość!!
Consalida wyminęła Kingę i poszła się przebrać.
- Jak oni mogli przyjąć ją tu z powrotem. Przecież z daleka widać, że to wariatka – pomyślała.
Wiki przebrała się i zaczęła iść w stronę parku. Spojrzała na zegarek. Andrzej pewnie już czeka. – pomyślała.
****
Andrzej chodził po parku. Co chwilę spoglądał na zegarek. Pewnie ma jeszcze pacjenta – pomyślał.
- Na pewno ma pacjenta. Przecież nie zapomniała, że mamy się tu spotkać. – mruknął do siebie bez przekonania.
Odkąd wszedł do parku czuł się dziwnie obserwowany. Dodatkowo kilka minut temu zaczął za nim chodzić jakiś zakapturzony mężczyzna. Kiedy Andrzej stawał, mężczyzna robił to samo. Kiedy zawracał też. Przecież fakt, że jakiś facet za mną łazi wcale nie jest dziwny. On na pewno tylko na kogoś czeka – ciągle powtarzał sobie w myślach. Nagle Falkowicz stanął w miejscu. Oczywiście on zrobił to samo co ja – pomyślał. Tym razem zakapturzony facet się odezwał.
- Kinga Walczyk. Kojarzysz?
Andrzej odwrócił się twarzą do mężczyzny i przytaknął.
- Falkowicz, prawda?
- Tak, a o co chodzi? – zapytał nerwowo.
Lecz mężczyzna nie odpowiedział. Wyjął pistolet i zanim ktokolwiek zdążył zareagować padł strzał wymierzony w okolice serca. Zakapturzony mężczyzna odwrócił się i zaczął biec w stronę wyjścia z parku. Nikt nawet nie próbował go zatrzymać. Po drodze na kogoś wpadł.
Falkowicz poczuł ogromny ból w okolicy serca - kula minęła je milimetrami. Usłyszał, że ktoś krzyczy jego imię. Głos wydawał się znajomy. Andrzej widział już tylko ciemność, a po chwili stracił przytomność.
****
I jak wrażenia??? Zapraszam do komentowania kochani! :*
~ruda

4 paź 2014

Powrót! ;-)

Jestem! Wróciłam do was z wieloma pomysłami :)
Zaczęłam pisać next. Postaram się niedługo wstawić - odrazu jak skończę go pisać ;)
Tak więc, narazie!
~ruda

16 lip 2014

Informacje... : )

Jak wiecie są wakacje. A w wakacje pisać mi się nie chce. Całe dnie spędzam poza domem i nie mam czasu na pisanie. Next nie wiem kiedy będzie. Po wakacjach będę pisać na 100%.
Być może zdarzy się tak, że będzie mi się nudziło, to wtedy napiszę 10 część.
Jeśli nie czytaliście jeszcze części 9, to zapraszam do czytania.
Aaa i bym zapomniała. Pod częścią 9 napisałam, że w moim opowiadaniu Blanka nie istnieje. Ale postanowiłam spytać się Was o zdanie. Chcecie, żebym wprowadziła Blankę do opowiadania? Liczę na Wasze komentarze :)
~ruda

6 lip 2014

Część 9

Część 9
Następnego dnia…
Wiki i Agata siedzą w pokoju blondynki rozmawiając.
Ag: A czemu ty z nim nie mieszkasz jeszcze? Jesteście razem już miesiąc!
W: Agata… to nie jest takie proste.
Ag: Kochasz go?
W: Tak.
Ag: No to w czym widzisz problem?
W: Jakbyśmy razem zamieszkali to wtedy byłaby to kolejna sensacja w szpitalu, wszystkie docinki od nowa… Ja już nie mam siły! – opadła na poduszki na łóżku – Cały szpital nadal się za mną ogląda, szepczą coś, Borys i Nina są codziennie coraz bardziej złośliwi a Przemek od czasu jak zobaczył mnie całującą się z Andrzejem traktuje mnie jak powietrze. To już mnie przerasta. I jeszcze podobno Kinga wróciła chociaż jej nie widziałam, bo dyżur mam dopiero jutro na 10:00. Wiesz, że tylko ty, Adam, Hana, Sambor i Andrzej ze mną rozmawiacie normalnie? Reszta albo traktuje mnie jak powietrze, a jak rozmawia ze mną to tylko jak musi na tematy zawodowe!
Ag: Wiki… Oni są głupi i nie wiedzą co to miłość. Nie warto się nimi przejmować.
W: Wiem. A co u ciebie? Nie mamy czasu ze sobą rozmawiać, bo się mijamy dyżurami, albo ja jestem u Andrzeja.
Ag: Eh… szkoda gadać. Odkąd są te dwie, głupie, nowe stażystki Adam ciągle za nimi lata! I nie ma dla mnie czasu! A obiecał, że się zmieni! Nie wiem czy ten związek ma sens. Dam nam może jeszcze trochę czasu. Dość o moich sprawach sercowych. Mogę zadać ci takie jakby… intymne pytanie?
W: Wal.
Ag: Jaki on jest?
W: Kto?
Ag: No Falkowicz… w wiesz czym…
W: Wiesz, że nie wiem. – powiedziała, po czym zrobiła się różowa na twarzy
Ag: Ale jak to?
W: No normalnie no… On na mnie nie naciska, a ja…
Ag: A chciałabyś?
W: Tak.
Ag: No to na co czekasz?
W: Nie wiem.
Ag: Czekaj… - podeszła do okna i wyjrzała przez nie – Jest po 20:00. Falkowicz właśnie skończył dyżur.
W: Skąd wiesz?
Ag: Bo właśnie wsiada do samochodu. Odjechał. – usiadła na skraju łóżka – To co, jedziesz do niego?
W: Wrócę jutro. Pa – wyszła z pokoju Agaty, przebrała się i zamówiła taksówkę.
Po kilkunastu minutach była pod domem Andrzeja. Stanęła przed bramą. Otworzyła furtkę i po chwili znajdowała się pod drzwiami. Stała tam kilka minut i w końcu postanowiła zapukać. Chwilkę później drzwi otworzył jej Andrzej.
‘’Uwielbiam jego styl ubierania się po pracy’’ – pomyślała
F: Wiki? Co ty tu… - nie zdążył dokończyć, gdyż Wiki wpiła mu się w usta. Ciągle się całując zmierzali do sypialni. Tam spędzili ze sobą cudowną noc. (Sorry! Nie umiem i nie chcę pisać hotów)
*******
Następnego dnia Wiktoria obudziła się wtulona w Andrzeja. Zauważyła, że on już nie śpi i się jej przygląda.
W: Dzień dobry.  – powiedziała i pocałowała go w usta
F: O, takie powitania lubię.
W: Pamiętasz jak mi proponowałeś żebym się wprowadziła i ja ci powiedziałam, że się zastanowię?
F: Pamiętam. I co, zastanowiłaś się już?
W: Tak… po dyżurze pójdę po swoje rzeczy do hotelu. Pomożesz mi?
F: Oczywiście kochanie. Jak już tak sobie rozmawiamy to… Em… Adam jest… jakby to powiedzieć… Adamjestmoimbratem – powiedział szybko
W:  Co? Jaki Adam? Nie rozumiem.
F: Adam jest moim bratem?
W: Boże… nie widzę podobieństwa. A on wie?
F: Nie jeszcze.
W: A kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
F: Wiki, to nie jest takie proste. Powiem mu w swoim czasie.
W: Rozumiem... Która godzina?
F: Poczekaj, zaraz sprawdzę – spojrzał na wyświetlacz swojego Appla – jest 8:15.
W: Cholera! O 9:00 zaczynam dyżur! Gdzie są moje wczorajsze rzeczy?
F: Tam leżą – wskazał środek sypialni – i tam - wskazał róg pokoju – i jeszcze chyba na schodach, i w salonie coś jest…
W: Dobra, znajdę. Muszę iść w sukience, a mam operację. Do hotelu nie zdążę – wstała z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy, Falkowicz ciągle się jej przyglądał – Co?
F: Nic. Piękna jesteś. Kocham cię.
W: Ja ciebie też, ale nie mam czasu. Idę zbierać resztę swoich rzeczy. Dobrze, że zawsze w torebce mam szczotkę.
F: Poczekam na ciebie w parku jak skończysz pracę.
W: Ok, spieszę się – wzięła szybki prysznic, poszła na dół, ubrała się, zadzwoniła po taksówkę. W taksówce zadzwoniła do Agaty.
W: Halo, Agatka?
 …….
- Przywieziesz mi do szpitala jeansy, jakąś koszulkę i moją kosmetyczkę? Wiesz, że byłam całą noc u Andrzeja, nic nie wzięłam ze sobą, zaraz zaczynam dyżur i mam operację.
 …….
-Dzięki. Jesteś kochana! Będę na ciebie czekać w lekarskim, tylko szybko! Pa.
Dojechała do szpitala, wręczyła taksówkarzowi zapłatę i pognała do lekarskiego. W drzwiach wpadła na Sambora, który na szczęście jeszcze nie zaczął odprawy.
S: O, pani doktor. Prawie się pani spóźniła.
N: Nie było jej całą noc… pewnie była u Falkowicza – powiedziała złośliwie Nina.
S: Nino, szpital to nie miejsce plotek. Tutaj leczymy ludzi. A po za tym, to są sprawy prywatne dr. Consalidy. – mimo że Sambor był z Niną w pracy traktował ją profesjonalnie, na równi z innymi.
Po skończonej odprawie Agata wbiegła do lekarskiego z torbą i wielką kosmetyczką.
W: Wiesz, że cię kocham?
A: Oj, bo twój Romeo będzie o mnie zazdrosny. Oj nie denerwuj się, tylko żartuję.  – szybko dodała ostanie zdanie widząc minę przyjaciółki
W: Przed operacją zdążę się tylko przebrać. Trudno, umaluję się jak skończymy.
A: Pacjent chyba ma szczęście, że będzie w narkozie. Jakby zobaczył twoją twarz dzisiaj zmarłby wam na stole.- oberwała poduszką – Oj Wiki, nie ma się co wkurzać. Przyjaciółka taka jak ja to skarb! Jestem szczera…
W: Wkurzająca… - dodała cicho
A: Coś mówiłaś?
W: Niee nic… idę się przebrać i lecę na operację
A: Jak wrócisz to może pogadamy?
W: Eee… jakby ci to powiedzieć… przyjdę tylko na chwilę po swoje rzeczy. Przeprowadzam się do Andrzeja.
A: A o mnie to nie pomyślałaś? Komu ja się będę zwierzać z moich problemów? Pale?
W: Agatko, są jeszcze telefony.
A: Ale telefonowi się w rękaw nie wypłaczę! Z telefonem się nie upiję! Z telefonem nie…
W: Oj, będziemy się odwiedzać – przerwała przyjaciółce
- Pani doktor?  Dr. Gawryło czeka na sali operacyjnej – zakomunikowała pielęgniarka i wyszła
W: I widzisz co zrobiłaś? Zagadałaś mnie, a ja się jeszcze nie przebrałam i muszę być na bloku! Wynocha, bo mnie znów zagadasz!
Agata posłusznie wyszła ze szpitala, a Wiki przebrała się w ekspresowym tempie i pognała na salę operacyjną. Umyła się i weszła.
P: Co tak długo?
W: Agata mnie zatrzymała, przepraszam.
P: Dobra nic się nie stało, zaczynajmy już tę operację.
*******
Uwaga, uwaga, uwaga!
W następnej części opiszę zaatakowanie Andrzeja, bo uznałam, że w tej i tak za dużo się dzieje.
I co najważniejsze:
1. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam czasu i chęci na pisanie. Praktycznie całe dnie spędzam poza domem. Postaram się pisać częściej, chociaż są wakacje i w ten czas nie wiem czy będę coś pisać. Oczywiście to zaatakowanie Falka napiszę  w ciągu tygodnia, może dwóch J
2. Proszę was, komentujcie! Piszcie mi co wam się nie podoba w moim stylu pisania, a ja postaram się to zmienić.
3. Macie do mnie pytanie? Ask.fm/RudaFawiomanka – zapraszam!
A teraz moim zdaniem bardzo ważna rzecz! :
W moim opowiadaniu Wiki nie ma córki. Blanka po prostu nie istnieje.
+ Chcielibyście wiedzieć jak według moich wyobrażeń Falko ubiera się po pracy? Oto części jego stroju - LINK DO STROJU :D
POLECAM!! ndinz-fawi.blogspot.com/
Jeżeli dotarliście do końca mojego ‘’ględzenia’’ to zapraszam do komentowania tej marnej części!
~ruda


22 cze 2014

Ważne :P

Dobra, a teraz ważna sprawa:
Chcecie żeby Falkowicz został "zaatakowany" przez tego płatnego (xdd) zabójcę Kingi?
Liczę na wasze komentarze :D
~ruda

21 cze 2014

Część 8

Część 8
MIESIĄC  PÓŹNIEJ
Około godziny 14:00 w prawie pustej kawiarni przy jednym ze stolików siedziała blondynka. Wyraźnie na kogoś czekała, gdyż co chwilę się rozglądała po wnętrzu kawiarni. Omiotła ją jeszcze raz spojrzeniem i zobaczyła jak wchodzi do niej mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Czekała właśnie na niego. Wstała i przywitała się z nim po czym usiedli. Chwilę później przyszła kelnerka.
Kelnerka: Dzień dobry. Czego sobie państwo życzą?
Mężczyzna: Poproszę espresso, a dla pani, pani Kingo? – spojrzał na blondynkę siedzącą naprzeciw niego
K: To samo poproszę. – powiedziała i uśmiechnęła się sztucznie w stronę kelnerki.
Kelnerka: Dobrze, czy coś jeszcze?
Mężczyzna: Nie, może pani już iść.
Gdy kelnerka odeszła na pewną odległość odezwała się Kinga:
K: No więc spotkałam się tuta z panem w ważnej dla mnie sprawie, a wiem, że pan i pana ludzie się takimi zajmują.
Mężczyzna: Chętnie pani wysłucham, ale może przejdźmy sobie na ty? Mariusz – powiedział po czym wyciągnął dłoń w stronę kobiety
K: Kinga. – uścisnęła mu dłoń – to może przedstawię ci moją sprawę do ciebie?
M: Tak, mów.
K: Zacznę od początku. Spotkałam się tutaj z tobą w ważnej dla mnie sprawie, a wiem, żee ty i twoi ludzie się takimi zajmujecie. Mam człowieka, który mi przeszkadza. Na początku udawał swoją miłość do mnie, potem zapewnił sobie moje milczenie w ważnej dla niego sprawie małżeństwem Później pojawiła się ta żałosna Wiktoria, w której się zakochał i mnie porzucił. Skoro ja nie mogę go mieć to i ona nie będzie go miała. Załatwisz to dla mnie?
M: Oczywiście. Mam do takich spraw zaufane osoby. Kogo mamy za… - urwał gwałtownie, bo podeszła kelnerka z zamówieniem. Postawiła 2 espressa na stoliku po czym odeszła – zabić?
K: Masz tu podstawowe informacje o nim. – powiedziała i podała Mariuszowi teczkę. Mariusz otworzył ja, spojrzał na zdjęcie i nazwisko po czym powiedział:
M: Falkowicz? Ten profesor?
K: Tak. Postaraj się zrobić o tak, żeby nie dowiedział się kto. – powiedziała i upiła łyk swojego napoju
M: Nie masz się o co martwić. Będziemy w kontakcie. Ja już muszę uciekać. – pożegnał się z kobietą całując ją w policzek
****
Nie wiedziałam co pisać, więc zrobiłam przeskok czasowy. Jest tu taki powrót Kingi. Mam pomysł na następne części. Nie wiem czy mi wyszedł taki ”kryminał” .
Nie chciałam pisać w tej samej części tego "napadu" na Falkowicza :))
 Ta część prawdopodobnie wam się nie spodoba xd
Zapraszam do komentowania tej krótkiej części! : )
Następna powinna pojawić się w miarę szybko. Nawet do końca czerwca.
~ruda


17 cze 2014

Część 7 (krótka trochę)

******
Obiecałam, więc jest. Nie podoba mi się jakoś szczególnie... Oceńcie sami! :D
******
Część 7
Następnego dnia, około godziny 8:00.
Wiktoria idzie szpitalnym korytarzem szukając Agaty.
„O dziwo nikt mi się nie przygląda, nie szepce. To znak, że Przemek nie mówił nic o nas” – myślała
Po chwili Agata wyłoniła się zza zakrętu.
W: O! Agata! Chodź, musimy pogadać.
A: Nie teraz. Jestem padnięta! Przedłużył mi się dyżur…
W: Trudno, to tylko chwila rozmowy, bardzo ważna dla mnie!
A: Później…
W: Nie później, tylko teraz! – powiedziała, po czym ciągnąc blondynkę za łokieć wepchnęła ją do najbliższego składzika. Zamknęła drzwi i stanęła na przewino Agaty.
A: Aż tak ci na tym zależy? O co ci chodzi?
W: Wczoraj zachowałam się jak dziwka! Falkowicz powiedział mi kilka słów, które mogły być kłamstwem, a ja mu od razu uwierzyłam, powiedziałam, że go kocham i się z nim od razu całowałam! Co ja mam robić?
A: Wiki… przecież ty go kochasz. Przerabiałyśmy ten temat już chyba milion razy. On też cię kocha, widać to na odległość. A ty doszukujesz się nie wiadomo czego, tam gdzie tego niema. A teraz chciałabym iść spać, jestem padnięta. – powiedziała beznamiętnym głosem patrząc w ścianę obok Wiktorii.
W: Agata, czy coś się stało?
A: A co się miało stać? – powiedziała dalej patrząc w ścianę
W: Przecież widzę, mi możesz powiedzieć.
A: Bo Adam…
W: Co Adam?
A: Szłam po coś do Sali rehabilitacyjnej, a on tam z jakąś laską! W szpitalu! A ja chciałam mu powiedzieć o moich uczuciach do niego! A on co?! W szpitalu, z jakąś panienką! A ja… ja go kocham! A on tego nie rozumie i nie widzi!
W: Agata... – powiedziała po czym przytuliła przyjaciółkę.
A: Dziękuję. Dziękuję ci za to, że zawsze przy mnie jesteś, że mnie pocieszasz, i że zawsze masz czas na rozmowę ze mną.
W: Kochana, od tego są przyjaciele.
A: A co z tym Falkowiczem?
W: Chyba masz rację… kocham go, a on mnie. Będziemy razem bez względu na wszystko. A ty idź do Adama, powiedz mu to co powiedziałaś mi, i zobaczysz jego reakcję.
A: Tak… chyba tak zrobię. Dzięki, to idę. Powinien być w domu, widziałam jak ta dziewczyna wychodziła wkurzona ze szpitala, a kilkanaście minut później on szedł do hotelu.
******
Kilka minut później. Agata wchodzi do hotelu i podchodzi do śpiącego na kanapie Adama. Szturcha go w ramię, próbując go obudzić.
Ag: Adam!! Wstawaj!
Ad: Agata? Co ty chcesz?
Ag: Debilu! Ja cię kocham, a ty na moich oczach z jakąś panienką w rehabilitacyjnej! Kocham cię, ale to już teraz nie istotne!
Ad: Czekaj, czekaj. Powtórz ostanie zdanie.
Ag: Że to jest nie istotne?
Ad: Nie, to wcześniejsze.
Ag: Że cię… kocham?
Ad: Agata… bo chodzi o to, że ja… ja też. Kocham się w tobie od dawna. A to w rehabilitacyjnej… zapomnij o tym. Kocham cię i chcę cz tobą być!
Ag: Ale… - próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale Adam ‘zamknął’ jej usta pocałunkiem. W pierwszej chwili chciała go odepchnąć, lecz po chwili oddała pocałunek. Agata ‘oderwała się’ pierwsza
Ag: Adam…
Ad: Kocham cię i się dla ciebie zmienię! Nie będę ciągle chodzić na imprezy i będę ci wierny! Naprawdę!
Ag: no nie wiem czy ci wierzyć. A jak będziemy razem i będziesz mnie zdradzał?
Ad: Nie będę. Zobaczysz.
Ag: Tak w ogóle to ja też cię kocham i myślę… myślę, że warto spróbować. A teraz idę spać.
Ad: Oczywiście.
*******
Trochę krótkie, wiem. Ale nie wiem na razie co pisać. Postaram się pisać częściej. Planuję jakąś miniaturkę, ale co mi z tego wyjdzie i czy ją kiedykolwiek wstawię- nie wiem.
Proszę o komentarze! :D
~ruda

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO P. MICHALE!!

Zgadniecie kto ma dzisiaj urodziny?
Michał Żebrowski!! :))
A więc czego mu życzymy? Obowiązkowo wszystkiego najlepszego! I czego jeszcze? Piszmy w komentarzach :))
(co do tego zdj- uwielbiam je *-*)
________
Co do bloga:
1. Ogarnęłam czas na blogu i jest ustawiony taki rzeczywisty (GMT 01:00 Warszawa)
2. Jak tylko przyjdę ze szkoły biorę się za pisanie, tak więc next powinien ukazać się do jutra :)
~ruda

5 cze 2014

Część 6

Część 6

Następnego dnia. Dom Falkowicza (i Kingi)
F: Kinga… musimy porozmawiać.
K: O co chodzi?
F: Nasze małżeństwo… ono… istnieje bardziej na papierze niż w rzeczywistości i… wiesz przecież że cię nie kocham.
K: Chwila, co?!
F: No bo, ja ciebie nie kocham. Kocham Wiki. I chciałbym… chciałbym wziąć z tobą rozwód.
K: Zostawiasz mnie dla tej zdziry?
F: Nie mów tak o niej!
K: Ty kochasz mnie! Rozumiesz to? Nie ją, mnie!
F: To chyba ty nie rozumiesz. Nie kocham cię. To koniec. Możesz się spakować…
K: Wiesz co?! Ja też cię nie kocham! Wyjeżdżam do rodziców! A te twoje badania… wsadź je sobie gdzieś! Nie powiem nic o nich, nie dla ciebie tylko dla pacjentów! Idę się spakować! Nie martw się, w ciągu 5 godzin już mnie tu nie będzie! – wykrzyczała, zalała się łzami i pobiegła na górę się spakować.
F: Poszło łatwiej niż myślałem… nawet szkoda mi się jej zrobiło… cóż, długie to moje małżeństwo nie było… - mruknął
W tym samym czasie w hotelu. Wiktoria i Agata siedzą w pokoju rudej, rozmawiają.
W: Wiesz co? Ja chyba jednak go kocham. Jak myślisz, czy to prawda, że i on mnie kocha?
A: Codziennie zmieniasz decyzję. On cię na pewno kocha. Inaczej po co by to robił?
W: Robił co?
A: No wszystko!
W: Ciekawi mnie tylko jak mi to udowodni. Cóż, dałam mu chyba trudne zadanie.
A: Co? Jakie udowodni?
W: A nic… bo wczoraj pod szpitalem kazałam mu udowodnić i takie tam. Nic wielkiego…
A: Oj Wiki, Wiki. Prawdopodobnie najpierw to on pewnie pozbędzie się tej blond dziuni.
W: Dziwię się, że on z nią tyle wytrzymał. Ok, lecę na zakupy.
A: Ty to masz dobrze! Ja za pół godziny muszę być w szpitalu. Kupisz mi coś na pocieszenie?
W: Nie.
A: Ale ja tak ładnie proszę.
W: Nie. Po pierwsze to ja nie idę do galerii, tylko do supermarketu. Coś musimy chyba jeść, nie? A po drugie: Agata, nie będę ci wiecznie kupować ciuchów! Wiesz ile mi już kasy wisisz?
A: Dobra, nie mów. To nie moja wina, że jestem biedna. Ostatnio Adam mnie okradł. I nie chce oddać. Powiedz mu coś!
W: Oj, Agatko. Radź sobie sama ze swoimi problemami. A Adam… ostatnio mi coś o tobie mówił. Czekaj, czekaj, co to było? A, chyba coś o tym, że jesteś śliczna, podobasz mu się i takie tam.
A: On serio ci tak powiedział?! – krzyknęła rozradowana
W: Po twojej reakcji widzę, że chyba też czujesz coś do niego. Nic mi nie mówiłaś!
A: Nie było czasu… Muszę z nim  porozmawiać, ale to potem. Lecę do szpitala, muszę jeszcze coś załatwić przed pracą.
W: A ja idę na te zakupy. Jakby co to będę za jakąś godzinę mniej-więcej w hotelu.
A: Dobra, lecę. Pa.
Agata wyszła z hotelu. Minęła się z Falkowiczem.
Wiktoria stała przed lodówką i robiła listę zakupów. Usłyszała dzwonek do drzwi.
W: Człowiek nie może nawet chwili spokoju mieć…
Podeszła do drzwi i otworzyła. Jej oczom ukazał się nie kto inny jak prof. Andrzej Falkowicz. Jak zwykle ubrany w swój nienaganny garnitur. Tym razem był z bukietem czerwonych róż.
F: Witaj, Wiki. Proszę, to dla ciebie. – podał jej kwiaty.
W: Hej. Dziękuję, piękne. Chodź do środka. – powiedziała, po czym razem z Falkowiczem usiadła na kanapie.
W: No więc? Co cię tu sprowadza?
F: Kocham cię, zerwałem z Kingą. Jakimś cudem nie powie o badaniach.
W: Wow… nie spodziewałam się. Wcześniej miałam wątpliwości, co do mojej miłości do ciebie. Ale zrozumiałam, że cię kocham. Zrozumiałam to dopiero po twoim ślubie z Kingą. Ale teraz już z nią nie jesteś. I nie widzę żadnych przeszkód… - powiedziała, przybliżyła twarz do profesora i po chwili oboje utonęli w namiętnym pocałunku.
Nagle do hotelu wszedł Przemek.
P: Hej… Wiki…
Wiktoria i profesor momentalnie odskoczyli od siebie.
W: Przemek? A co ty tutaj robisz?
P: Raczej co on tutaj robi! – wskazał palcem na Andrzeja.
W: Siedzi.
P: Oczywiście, że tylko siedzi! A przed chwilą to co razem robiliście?!
W: Przemek, uspokój się. A Andrzej… on właśnie wychodził.
P: Oj, ja już widziałem jak on wychodził! A właściwie, to niech nie wychodzi! Ja wyjdę! Nie chcę patrzeć na was razem! Żegnam! – krzyczał, po czym wyszedł z hotelu zatrzaskując z hukiem drzwi.
W: Andrzej… ja przepraszam za niego. On nie wie co mówi.
F: Zauważyłem. Na czym to stanęło?
W: Chyba sobie przypominam… - powiedziała, po czym po raz kolejny go pocałowała. Gdy już się od siebie ‘oderwali’, Falkowicz zapytał:
F: To mam rozumieć, że jesteśmy razem?
W: Tak.
F: A szpital?
W: Wiesz co ? Już mnie nie obchodzi szpital! Niech sobie mówią co chcą! Ja cię kocham! Ale w tej chwili muszę iść na zakupy. Spotkamy się jutro w szpitalu, ok?
F: Oczywiście. Pa.
W: Pa.
Falkowicz wyszedł z hotelu, i udał się do domu.
F: Nie spodziewałem się po niej takiej reakcji… teraz pasowałoby chyba zaprosić ją gdzieś. – pomyślał
Gdy dotarł do domu zobaczył Kingę, która ładowała swoje rzeczy do samochodu.
F: Już się spakowałaś?
K: Jak widać. Nie wiem kiedy wrócę z powrotem do Leśnej Góry. Rozwód… załatwimy to w ciągu kilku dni. Żegnaj, Andrzej. – powiedziała smutnym głosem.
F: Żegnaj… - powiedział, po czym przytulili się ostatni raz.
K: Ja… powinnam już jechać. – powiedziała, po czym odjechała.
W tym samym czasie, szpital
Agata skończyła badać pacjentkę. Nagle usłyszała sygnał przychodzącego SMS’a.
A: Pani Bożeno, przepraszam na sekundkę. – powiedziała do pacjentki, po czym odczytała treść wiadomości.
       Wiki: Andrzej u mnie był. Zerwał z Kingą. Kocham go, powiedziałam mu o tym, pocałowałam go…          2 razy. Teraz twoja kolej, żeby powiedzieć o uczuciach… oczywiście Adasiowi J
Agata odczytała wiadomość i uśmiechnęła się do wyświetlacza.
P.B : Co tam, pani doktor? Pewnie jakiś chłopak nie daje pani spokoju?
A: Nie, nie pai Bożeno. To przyjaciółka.
P.B : Oczywiście, że przyjaciółka. To jak z tym moim zapaleniem płuc?
A: Zaraz wypiszę pani jakieś leki. Będzie pani musiała trochę poleżeć w łóżku. – Agata wypisała pacjentce leki po czym się pożegnały.
Woźnicka postanowiła odpisać na SMS’a Wiki:
    Widzę, że jednak posłuchałaś serca. Będziecie świetną parą. A Adam… planuję mu oznajmić moje uczucia do niego :P
.~.
Przepraszam, że dawno mnie nie było!
Ta część jest jaka jest. Inaczej nie potrafię napisać.
 Przyszłam ze szkoły, usiadłam do laptopa i napisałam!
Proszę o komentarze : )
~ruda

PRZEPRASZAM!!

Wiem, że next miał być wczoraj do 21:00, ale... no właśnie "ale". Chyba nie mam wytłumaczenia. Widocznie lenistwo ze mną wygrało... :c
Zawiodłam siebie i pewnie Was też...
Dzisiaj jak przyjdę ze szkoły siadam do laptopa i piszę 6 część. Napiszę ją dla Was, dla siebie :)
Tym razem już na pewno next pojawi się do jutra wieczorem !
Tym razem nie zawiodę :)))
~ruda
PS.: Jak macie do mnie pytanie o bloga, ogólnie o cokolwoek to zapraszam na ask.fm/rudafawiomanka
PS2.: Proszę o komentarze pod tym postem bo nwm czy one do kogoś docierają ;))

2 cze 2014

Jestem!

Witajcie kochani!
Następnej części spodziewajcie się najpóźniej w środę o 21.00
Postaram się napisać coś jeszcze dziś
Do napisania!
~ruda

26 maj 2014

Część 5

Nareszcie jest :)))
Część 5

Wiktoria i Falkowicz ciągle się mijali. Consalida dowiedziała się o Kindze. Nie chciała znać Andrzeja.
W końcu trafili na siebie. Było to na nocnym dyżurze. Wiki siedziała sama w pokoju lekarskim i uzupełniała papiery.
Wszedł Falkowicz.
F: O, hej Wiki. Dawno się nie widzieliśmy.
W: Dobry wieczór panie profesorze. – powiedziała oschle nie odrywając wzroku od papierów.
F: Coś się stało?
W: Skąd ta troska profesorze? I nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ‘ty’.
F:  A więc tak teraz będziemy rozmawiać? Pan, pani?
W: A kiedy niby mówiliśmy sobie na ‘ty’? Jakoś nie przypominam tego sobie PROFESORZE. – powiedziała podkreślając ostatnie słowo
F: Czyli, że to co było między nami już nie ma dla ciebie znaczenia, tak?
W: Nie.
F: Dlaczego?? Co się stało?
W: Oczywiście, że nic – powiedziała sarkastycznie – w końcu ty tylko pieprzyłeś mi o swojej domniemanej miłości i oświadczyłeś mi się, a później poleciałeś do Kingi!
F: Ale ja cię naprawdę kocham! To z Kingą mogę ci wyjaśnić…
W: Nie chcę słuchać kolejnych kłamstw! – powiedziała po czym wybiegła ze łzami w oczach. Poszła do hotelu. Wiedziała, że może stracić pracę z powodu wychodzenia z niej do hotelu. Przekroczyła próg hotelu i zobaczyła, że Agata stoi pod drzwiami łazienki i próbuje się tam dostać.
Ag: Ty głupku! Siedzisz tam już 3 godziny! Ja chcę się umyć i spać!
Ad: To nie moja wina, że jesteś wolna. Ja dobiegłem tu pierwszy.
Ag: Nienawidzę cię!
Ad: Trudno.
Agata zobaczyła zapłakaną Wiki stojącą w drzwiach.
Ag: Wiki… coś się stało?
W: Chodź… do pokoju… twojego najlepiej
Ag: Brać wino?
W: Nie… nie… jestem w pracy
Ag: Właśnie widzę… chodź kochana, opowiesz mi co się stało.
Dziewczyny poszły do pokoju Agaty.
A: No więc?
W: No… bo tego…
A: Czyżby Falkowicz? Jego osoba ciągle jest naszym tematem rozmów... A raczej twoich monologów – dodała cicho, żeby Wiki nie usłyszała
W: Bo on najpierw lata za mną, później się oświadcza, a następnego dnia Kinga jest jego żoną! – wybuchła jeszcze większym płaczem.
A: To czemu płaczesz? Dopiero mówiłaś, że go nie kochasz.
W: Bo tak jest… albo i nie. Już sama nie wiem co do niego czuję.
A: Skoro ty go chyba kochasz, to może on mówi prawdę i też kocha ciebie?
W: To po co żenił się z Kingą?
A: A może miał jakiś ważny powód, co?
W: Chciał mi to wyjaśnić…
A: Ale nie wyjaśnił?
W: Nie chciałam słuchać kolejnych bajeczek.
A: Skoro naprawdę go kochasz to idź, pogadaj z nim.
W: Ja nie jestem pewna czy to miłość. Może to chwilowe zauroczenie?
A: Posłuchaj głosu serca, czy jak to tam szło…
W: Nie.
A: Co ‘nie’?
W: Nie będę mu wierzyć. Omotał mnie tak, że już sama nie wiem co o nim myśleć. Nie dam mu szansy. Zresztą, on jest ze swoją Kinią. Po co będę to psuła?
A: Wiki… Na kilometr widać, że on jej nie kocha!
W: Wracam do pracy. – powiedziała, po czym szybko opuściła hotel i poszła do szpitala. Na ławce zobaczyła Falkowicza. Chciała żeby jej nie zauważył, lecz było to niemożliwe. Ruszyła w stronę wejścia. Falkowicz zobaczył ją. Wstał z ławki.
F: Wiki…
W: Słucham? – powiedziała obojętnie starając nie patrzeć mu w oczy.
F: Ja cię kocham i ….
W: Powtarzasz się. A i jedna uwaga: jak możesz mnie kochać mając żonę?
F: To z Kingą… wyjaśnię ci to.
W: Nie chcę tego słuchać. – chciała odejść, ale Falkowicz złapał ją za rękę
F: Ty naprawdę tego nie rozumiesz? Wziąłem ten ślub z Kingą, bo zachciało jej się bawić w szantaż. Ona jest naprawdę nie obliczalna. Posunie się do wszystkiego, byle coś zdobyć. Więc zagroziła, że jak się z nią nie ożenię, to powie o nielegalnych badaniach i różnych przekrętach…
W: I co? Zrobiłeś to, żeby się ochronić?
F: Nadal nie rozumiesz? Zrobiłem to, żeby ocalić badania, dzięki którym wiele osób w tym twoja mama ma szansę na wyleczenie. Ale przede wszystkim dla ciebie. Jakby o tym powiedziała, to straciłabyś prawo do wykonywania zawodu, i pewnie poszłabyś do więzienia.
W: Ja… muszę już iść…
F: Nie. Nie kocham Kingi ani nikogo innego. Kocham tylko ciebie!
W: Wiem, że to kłamstwo! Nie dam się kolejny raz oszukać!
F: Nie broń się przed uczuciami.
W: Skąd ty w ogóle wiesz czym są uczucia? Czemu ja z tobą rozmawiam? Ty nie kochasz mnie, tylko Kingę!
F: Kocham ciebie! Zrozum to w końcu, błagam cię!
W: To czemu nadal z nią jesteś? A no tak, zapomniałabym. Podobno, ona cię szantażowała. Ciekawe ile czasu zajęło ci wymyślenie tej bajki. – zaczęła iść w stronę szpitala
F: Kocham ciebie, nie ją! – krzyczał w jej stronę
Wiktoria zatrzymała się przed wejściem do szpitala.
W: Udowodnij… - powiedziała na tyle głośno by ją usłyszał, po czym poszła na obchód
F: I co ja mam teraz zrobić? Po pierwsze : skończyć z Kingą, po drugie: jakimś cudem uratować badania i nas… - pomyślał
.~.
Liczę na Wasze komentarze. Wiem, że może moje opowiadanie nie jest idealne :D (3 z polskiego?? w 6 klasie miałam 5…)
* Cóż, to już 5 część. Czas dokonać przełomu!
J
~ruda

WAŻNA INFORMACJA!

Kochani, mam już 5 część, wohoo! Dodam ją, o ile pod tym postem będą co najmniej 3 komentarze. :)  
Chcę wiedzieć, że nie piszę sama dla siebie. Wiem, że 4 część była słaba... (3 komentarze?) 
Nie oczekuję zbyt wiele, prawda? :)))~ruda

19 maj 2014

Część 4

Przepraszam, że tak późno!! :)))
Ta część wyszła mi jakaś... dziwna.Na następną mam już pomysł. Tylko mniej czasu na pisanie :(
Część 4
Dom Falkowicza + Kingi
Andrzej i Kinga leżą na łóżku, nie śpią już.
K: Na którą idziesz do pracy?
F: Na… dziesiątą.
K: Ja dzisiaj nie idę. Wzięłam kilkudniowy urlop.
F:  Okeej.
K:  Może zrobię śniadanie, co?
F: Możesz.
K: Jest siódma. Masz jeszcze trzy godziny.
F: Wiem.
K: Robić śniadanie teraz czy trochę później?
F: Jak możesz, to teraz, bo zamierzam iść trochę wcześniej do szpitala.
K: Dobra, już lecę robić.
Kinga poszła robić śniadanie, a Falkowicz poszedł wziąć prysznic i ubrać się.
Po około pół godziny zszedł na dół ubrany w swój nieskazitelny garnitur i czerwony krawat.
K: Idziesz jeść?
F: Tak.
K: Postawiłam ci na stole jajecznicę. Ja idę się ogarnąć i tu zejdę.
F: Czekać na ciebie?
K: Nie, jedz już.
F: Okej.
Kinga poszła na górę, a Falkowicz zjeść śniadanie.
F: Nie wiedziałem, że ona umie nawet dobrze gotować… - powiedział do siebie po skończonym śniadaniu. Spojrzał na zegarek. Była ósma. Postanowił pojechać wcześniej do szpitala.
F: Dobra, ja muszę lecieć!
Z łazienki było słychać krzyk Kingi:
K: Tak wcześnie??
F: Tak, zamierzam jeszcze coś załatwić po drodze – skłamał
K: Dobra. Paa
F: Pa…
Falkowicz podjechał pod szpital. Zaparkował samochód i poszedł do swojego gabinetu. Po chwili wpadł tam Adam.
A: Hejaa!
F: Puka się. Dzieńdobry.
A: Sorry.
F: Co chcesz?
A: A nic. Tak przyszedłem, pogadać i takie tam różne.
F: Aha.
A: No więc, co u ciebie? U twojej żony?
Falkowicz nie odpowiedział, tylko spojrzał na Adama groźnym wzrokiem.
A: Sorry, stary. Jest bardzo wkurzająca?
F: Wiesz, po jakiś 2 dniach się nawet jakby przyzwyczaiłem.
A: A ty kochasz ją w ogóle?
F: Trudno powiedzieć…
A: Yhym. Która godzina?
F: A nie masz zegarka?
A: Zgubiłem.
F: Ty zawsze wszystko gubić – spojrzał na zegarek na ręku – jest ósma dwadzieścia
A: To ja muszę lecieć. Za niedługo mam operację. Muszę się przygotować do niej i w ogóle.
F: Jasne.
A: Hej!
F: Hej.
Bufet. Przychodzi do niego Adam
PM: I co, panie Adamie? Dowiedział się pan?
A: Tak.
PM: Te plotki pana Borysa i pani Niny się potwierdziły?
A: Tak.
PM: Czyli jednak ożenił się z tą całą Kingą… Pan Borys i pani Nina nie kłamali…
A: No widzi pani… Będę miał coś za te informacje?
PM: No… może pan wziąć kawałek… szarlotki.
A: Dziękuję.
PM: Już podaję. Muszę powiedzieć którejś z pielęgniarek o tym ślubie. A to heca!
Pani Maria wyszła szybkim krokiem z bufetu.
A: No a moja szarlotka?? Trudno, i tak muszę iść na tę operację.
Po mniej więcej godzinie cały szpital mówił o ślubie Falkowicza i Kingi.
Andrzej szedł do Tettera. Wezwał go. - Ciekawe po co? – pomyślał
Zapukał i wszedł do gabinetu dyrektora.
F: Chciał pan mnie widzieć?
T: Tak. Zacznę od razu. Czy ten pana ślub to prawda?
F: No nie mogę. To, że szpital jest miejscem plotek to wiedziałem. Ale żeby pan się w te plotki mieszał? – powiedział po czym wyszedł. Wkurzył się na dyrektora zwłaszcza dlatego, że już wiele osób się go pytało o ten ślub. – Musiał to powiedzieć Adam lub Kinga… - pomyślał
Postanowił spytać najpierw  Adama. Najpierw udał się do pokoju lekarskiego. Zastał tam Krajewskiego.
F: A ty co, nie na operacji?
A: Nie.
F: Dlaczego?
A: Bo nie.
F: Dobra. Mam do ciebie pytanie.
A: Jakie?
F: Kto powiedział całemu szpitalowi o moim ślubie z Kingą?
A: Bo ja… no tego… ja powiedziałem tylko Pani Mari… z bufetu…
F: I oczywiście nie wiedziałeś, że ona jest osobą, która najbardziej plotkuje?
Adam nie odpowiedział.
F: Po co jej to mówiłeś?
A: Bo mnie spytała.
F: Nie udzielaj mi głupich odpowiedzi.
A: Oj, no sorry. I tak by się ludzie dowiedzieli. Podobno byłeś u Trettera?
F: Tak.
A: A po co cię zaprosił do swojego gabinetu?
F: Zapytać o ślub z Kingą.
A: Nie wiedziałem, że i on jest plotkarzem. – zaczął się śmiać
F: I co się śmiejesz?
A: Bo Tetter jest głupi.
F: Ta. Dobra, muszę iść.
A: Yhym. Jakby co to ja jestem tutaj, lub na obchodzie, lub w bufecie, albo w najlepszym dla mnie wypadku składziku.
F: Zapamiętam, jeśli kiedykolwiek będę cię szukał. – powiedział, po czym wyszedł.

Liczę na komentarze :)
~ruda


15 maj 2014

Część 3

Uprzedzam, że ta część i ogólnie moje opo może wam się nie podobać xd
Część 3
Wiktoria szła szpitalnym korytarzem. Podszedł do niej Borys, poklepał ją po plecach i powiedział:
B: Fajnie Falkowicza załatwiłaś! Jeszcze chyba żadna mu nie odmówiła!
W: Ale o czym ty…
B: No jak to o czym? O zaręczynach! – ostatnie słowo powiedział teatralnym szeptem
B: No cóż, ja muszę wracać do pracy. Jeszcze raz ci powiem, że podjęłaś dobrą decyzję nie wiążąc się z nim!
Gdy tylko Jakubek odszedł, obok Wiki wyrosła jak z podziemi Nina.
N: Dobrze, że się nie zgodziłaś ! – powiedziała i odeszła do pokoju lekarskiego
Chwilę później Przemek doganiał Wiki.
P: Wiki, zaczekaj!
W: Czego chcesz? Też będziesz mi składał jakieś chore gratulacje?!
P: W zasadzie to… tak. Dobrze, że odmówiłaś mordercy. Ciebie też by prędzej czy później pewnie zabił!
W: Przemek, pogódź się z tym, że to guz zabił Ludmiłę.
P: Ja tam wiem swoje. – powiedział i odszedł
W: Skąd oni nagle wiedzą???
Wiktoria udała się do pokoju lekarskiego. Zastała tam Jakubka, Ninę i Przemka.
W: Skąd wy w ogóle wiecie o tych całych zaręczynach??!
B: Mamy swoje źródła…
W: Czy nie jest nim może Agata?
B: Ja nie zdradzam swoich źródeł wiedzy.
W: Agata… - mruknęła do siebie Wiki
W: Jakby co, to ja muszę na chwilę do hotelu.
P: Spoko, w razie coś to cię zastąpię.
W: Dzięki.
Wiktoria wpadła wściekła jak osa do hotelu rezydentów.
W: Agata!!
Ag: Czego zapomniałaś?
W: To ty zapomniałaś – rozumu!
Ag: Co ja ci zrobiłam?
W: Dlaczego opowiedziałaś Ninie, Borysowi i Przemkowi o naszej ostatniej rozmowie??
Ag: Jakiej rozmowie?
W: Tej o Falkowiczu!
Ag: Aaa… tej rozmowie….
W: Powiedziałaś czy nie?
Ag: Ja… bo ja… yyyy…
Ad: Wiki, to ja im powiedziałem…
W: Jakoś nie przypominam sobie, żebym ci się zwierzała!
Ad: Widzisz, czasem opłaca się podsłuchiwać pod drzwiami. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy…
W: Świetnie! Świetnie! Już na nikogo nie można liczyć!!!! – krzyknęła i pobiegła z powrotem  do szpitala.
Ag: Adam! Dzięki! Uratowałeś mi tyłek!
Ad: Spoko. Wolę, żeby była obrażona na mnie. Bo jak wy się pokłócicie, to nie ma tutaj normalnego życia.
Ag: Yhyym. Ale i tak dzięki.  – powiedziała i pocałowała Adama w policzek
Ad: Ouu… nie spodziewałem się…
Ag: Ja też nie. Nie licz na nic więcej. – uśmiechnęła się flirciarsko i poszła do swojego pokoju
Ad: Jeszcze zobaczymy, czy to wszystko… Będziesz moja…
Pokój lekarski
W: Borys, Nina, Przemek! chodźcie na chwilę.
B,N i P: Ok.
P: O co chodzi, Wiki?
W: To o zaręczynach… nie chcę żeby wiedział ktokolwiek oprócz was. I nawet Falkowicz ma nie wiedzieć, że wy wiecie.
B: Aha! Czyli to jednak nie była głupia plotka! Wiedziałem!
Wiktoria zrobiła się czerwona jak burak
W: No… nie…
P: Spoko Wiki, ja nie powiem. Masz na tym świecie jeszcze dobrych przyjaciół.
B: No… ja nie wiem… mogę coś przypadkiem powiedzieć…
N: Ja też… - wtrąciła Nina
W: Obiecajcie!
B i N : Ok… obiecujemy, że nikt się nie dowie.
W: No i świetnie! Przemo, chodź do bufetu. Już dawno nie rozmawialiśmy.
P: To chodź, ja stawiam!
Przemek i Wiktoria poszli do bufetu.
B: Jeszcze zobaczymy, czy nikt się nie dowie…
N: Masz rację! Trzeba wymyśleć jakiś plan!
B: Planowanie to zostaw mnie. Sorry, ale nie jesteś w tym dobra.
N: Ej!
B: To powiemy wszystkim i Falkowiczowi, że wiemy.
N: Serio? I to jest ten twój plan?
B: Możesz wymyśleć coś lepszego, jak umiesz.
N: No niech ci będzie. Operację ‘z’ rozpoczniemy jutro…
B: Z?
N: No jak zaręczyny, no… To chodź, pacjenci czekają.
Dom Falkowicza i Kingi
K: Kochanie, idziesz dzisiaj do pracy?
F: Nie, dzisiaj mam wolne. A co, kochanie?
K: To znaczy, że mamy cały dzień dla siebie?
F: Jeśli ty nie idziesz do pracy to chyba tak…
K: To fajnie. Obejrzysz ze mną jakiś film?
F: A jaki chcesz?
K: Wybierzmy coś razem.
F: Okej.
Proszę o komentarze :)
~ruda

12 maj 2014

Część 2

Część 2
8.00 hotel rezydentów
Adam po cichu wszedł do pokoju Wiki. Wiedział, że wczoraj upiły się z Agatą. Postanowił obudzić Consalidę. Stał nad jej łóżkiem z garnkiem i tłuczkiem w ręku. Zaczął walic jednym o drugie i krzyczeć:
Ad: WSTAWAMY!!!! WSTAWAAAAAAAAAAAAMYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!!!!
Wiktoria zerwała się z łóżka jak oparzona.
W: Pojebało cie??!!! Co ty do cholery robisz??? Nie dość, że łeb mnie boli, to jeszcze tobie zachciało się mnie budzić z hałasem!!
Ad: Hahahah. Wiki, mogłaś tyle nie pić wczoraj.
Zaczął ponowie walić tłuczkiem o garnek i się wydzierać:
Ad: WSTAWAMYYYYYYYYYYYY!!!!
W: Po pierwsze: nie „wstawamy”, a „wstajemy”, a po drugie : wypad, to mój pokój!! - powiedziała, po czym wywaliła Krajewskiego za drzwi.
Ad: Eh… ta kobieta kiedyś będzie moja.
W: Nie gadaj głupot! Wyjazd spod moich drzwi!
Ad: Dobra, dobra. Spokojnie dziewczyno. – powiedział, po czym udał się do kuchni.
Po chwili dołączyła do niego zaspana i skacowana Agata w szlafroku.
Ag: I czego się tak darłeś i waliłeś w ten garnek? Ty jesteś nienormalny??
Ad: Spokojnie, chciałem was tylko obudzić.
Ag: Dzięki… - warknęła.
Ad: Mój słodki aniołek ma kaca? Chodź przytulę cię.- powiedział, po czym przytulił Agatę.
Agata odskoczyła od niego jak oparzona.
Ag: Nie przytulaj mnie! I nie jestem żadnym twoim aniołkiem!! Idę wziąć prysznic…
Ad: Mogę iść z tobą?
Ag: Spadaj.
Chwilę po odejściu Agaty w kuchni pojawiła się Wiktoria. Ubrała ciemne jeansy, kolorowy top i bluzę. Włosy spięła w koka i zrobiła lekki makijaż.
W: Ale mnie głowa boli…
Ad: Było wczoraj tyle nie pić.
W: Jak ty to robisz, że często pijesz więcej niż ja wczoraj i nie masz aż tak dużego kaca?
Ad: To moja słodka tajemnica… Dać ci coś na ból głowy?
W: Poproszę… Możesz mi zrobić herbatę?
Ad: Dla takiej pięknej kobiety zawsze.
W: Taa…
Ad: Proszę.
W: Dziękuję. Nie wiesz może gdzie Agata??
Ad: Poszła wziąć prysznic. Nie chciała mnie wziąć ze sobą. Nawet nie wie, co traci. Od razu bym ją pobudził.
W: Głupi zboczeniec. Czy tobie wszystko musi kojarzyć się z jednym?
Ad: Hmm… TAK!
W: Idź i zrób mi kanapkę.
Ad: Kanapka za buziaka.
W: Fuuu!
Ad: Może być w policzek. Zrobię ci wtedy dwie kanapki z tym co mi powiesz. Za buziak w usta będziesz miała cztery kanapki, kakao i może coś jeszcze. To jak?
W: To ja zrobię sobie sama te kanapki…
Ad: Ej noo!
W: Co ?
Ad: Nico. Na którą idziesz do pracy?
W: Nie idę dzisiaj. Idę jutro na 8.00
Z łazienki wydobył się krzyk Agaty:
Ag: Ale szczęściara! Ja mam na 12.00 !
W: Co tam podsłuchujesz? Skup się raczej na prysznicu, bo się utopisz!
Ag: Oj tam.
W: Dobra, zrobię sobie te kanapki i idę coś poczytać.
Ad: Ja muszę spadać do szpitala. Nara!
Wiki i Agata: Paa.
*~*
Falkowicz siedziała kanapie popijając whiskey. Już za 9 godzin będzie mężem Kingi. Ta blond idiotka wprowadzi się do niego. To będzie „cudowne” życie u jej boku. Miał jeszcze 9 godzin wolności. Spędził je na rozmyślaniem nad sensem swojego życia i o Wiktorii. Spojrzał na zegarek. Była 16.20. Wstał, ubrał garnitur, po czym pojechał pod urząd stanu cywilnego. Czekała tam już na niego Kinga.
K: Kochanie, idziemy. Jestem taka podekscytowana!
F: Yhym.
Po około godzinie wyszli z urzędu. Już jako państwo Falkowicz.
K: To co, kochanie? Jedziemy po moje rzeczy?
F: Yhym.
K: Co ty taki małomówny dzisiaj?
Falkowicz nie odpowiedział. Nie miał ochoty rozmawiać ze swoją „żoną”.
Pojechali po rzeczy Kingi. Oczom Andrzeja ukazało się 5 walizek, 4 kartony i jakaś torba.
F: Co to ma być?
K: No, moje rzeczy, które biorę.
F: Po co ci aż tyle ciuchów?
K: W czymś muszę chodzić!
F: Byś sobie kupiła, a nie chodzisz w tym samym ciągle.
K: A skąd miałabym wziąć kasę? Hmm?
F: Pewnie ja bym ci dał. -.-
K: Kocham cię wiesz?
F: Taa… Nasza miłość to jedynie jakiś szantaż z twojej strony.
K: Mniejsza o to. To jedziemy do domu?
F: Yhym.
Pojechali pod dom Falkowicza. Andrzej wziął dwie wielkie walizki, a Kinga szła jedynie ze swoją torebką.
F: A ty co? Ja mam to wszystko nosić?
K: To miło z twojej strony. Idę się rozejrzeć po domu.
F: Idiotka… - powiedział tak, żeby tylko on to usłyszał.
Falkowicz zrobił około 4 kursów z samochodu do domu. Jeszcze nawet praktycznie nie zaczęli ze sobą mieszkać, a on już miał jej dosyć.
K: Pomóż mi poukładać moje rzeczy w szafie.
F: Yhym.
Układali rzeczy Kingi prawie się do siebie nie odzywając.
K: Skończone! To co nam zostało?
F: Nic – burknął.
K: No jak nic? Noc poślubna!
F: CO?
K: To. Chodź „spać”.
F: Nie?
K: No jak to nie?
F: Normalnie. Zrozum, że cię nie kocham. Możemy spać w jednym łóżku. TYLKO spać. Rozumiesz?
K: Tak. – powiedziała urażonym tonem
K: To chodź.
Poszli spać. Andrzej nie spał większość nocy. Rozmyślał o Wiktorii. Ostatnie ciągle o niej myślał. Kochał ją, niestety bez wzajemności. Co by dał, żeby teraz obok niego leżała Wiki, a nie ta małpa…

Raczej nie będę dodawać nextów codziennie, nie zawsze mam czas na pisanie
Proszę o komentarze :)))
~ruda

11 maj 2014

Część 1

Część 1
Szedł szpitalnym korytarzem. Czuł coś w rodzaju bólu po odrzuconych oświadczynach. On, profesor Andrzej Falkowicz się zakochał. I to w kim? W osobie, którą jeszcze niedawno gnoił na każdym kroku. Nie dopuszczał jej do operacji, kazał ciągle wypełniać papiery. Tą osobą była właśnie Wiktoria Consalida. Piękna, rudowłosa lekarka. Zakochał się w niej. Tak po prostu.      Nagle usłyszał czyjś głos.
-Andrzeeej!
No tak, Kinga. Laborantka, psychopatka, pusta blondyna – to właśnie o niej myślał.
F: O co chodzi, Kinga?  - zapytał obojętnym tonem.
K: A, mam kilka spraw do omówienia. Chodź do mojego królestwa. – powiedziała wyjątkowo przesłodzonym głosem.
Falkowiczowi aż przeszły ciarki po plecach. Mówi TAKIM tonem, zaprasza na dół. Czego ona chce?!
F: A nie możemy tutaj?
K: Nie.
F: A co to za różnica gdzie? – starał się przeciągać rozmowę. Nie chciał z nią nigdzie iść. Po Kindze można było się spodziewać wszystkiego.
K: Nie lubię rozmawiać na korytarzu. Wiesz, ktoś może coś podsłuchać i takie tam. Chodźmy już!
F: Ehh… dobra.
Poszli do „królestwa” Kingi.
F: To czego chcesz??
K: Wiem dość sporo o tych twoich badaniach i przekrętach. Chyba nie chcesz żeby ludzie dowiedzieli się o twoich przekrętach?
F: Do czego zmierzasz???
K: A do tego, że ujawnię to wszystko. Chyba, że ożenisz się ze mną!
F: Zwariowałaś?!!!
K: Hmm, nie. Dam ci czas na decyzję. Przyjdę do ciebie za 2 godziny. Podejmij słuszną decyzję. A teraz już idź.
F: Taa…
Falkowicz poszedł do swojego gabinetu. Usiadł na fotelu i wyjął alkohol oraz szklankę. Musiał się czegoś napić. Co ma zrobić? Zgodzić się i uratować siebie, badania oraz raczej zaprzepaścić szansę u Wiktorii, czy nie zgodzić się, skończyć badania nad cennym lekiem, pójść do więzienia i prawdopodobnie już więcej nie zobaczyć Wiki? Pierwsza opcja wydała mu się lepsza. Dzięki niej mógł ją chociaż widzieć.
Spędził na przemyśleniach około 2 godziny. Usłyszał pukanie do drzwi.
F: Proszę.
W jaki sposób 2 godziny minęły tak szybko?! – pomyślał
K: No i jak? Namyśliłeś się?
F: Tak, będziemy małżeństwem.
K: Na to liczyłam, kochanie! – powiedziała z entuzjazmem.
F: I? Coś jeszcze?
K: Nie. Jutro o 17.00 masz być pod urzędem stanu cywilnego. Jak się nie zjawisz, pożałujesz. Widzimy się w domu.
F: Zaraz, zaraz. Jakim domu?
K: Naszym, a jakim ?
F: Nie wprowadzisz się do mnie dzisiaj!
K: A kiedy ?
F: Eeee… po ‘ślubie’ ?
K: Czyli jutro będziemy wspólnie mieszkać. Ja muszę już iść. Do zobaczenia jutro.
*~*
Wiktoria wciekła wpadła do hotelu rezydentów, trzaskając drzwiami.
W: Agata! Za 5 minut w moim pokoju z winem i kieliszkami!
A: Co jej jest? – zapytała cicho samą siebie Agata.
Chwilę później nalewały wino do kieliszków.
A: No więc?
W: Falkowicz…
A: Opowiadaj!
W: No… oświadczył mi się.
A: Wow… i co dalej?
W: Nie zgodziłam się, po czym wybiegłam…
A: Ale dlaczego? Nie kochasz go?
W: No nie wiem… Coś do niego czuję, ale nie wiem co…
A: Ja ci raczej nie pomogę. Sama mam problemy z facetami.
2 butelki wina później
Obie dziewczyny już pijane, wrzeszczały:
A: Chrzanić facetów!
W: Chrzanić miłość!
A: Chrzanić…
W: Falkowicza!!
A: I całą resztę też!
W: Idę chyba spać…
A: Ja też. Przytul mnie, zimno mi. Mogę spać z tobą?
W: Wypad z mojego pokoju Agatko! Ja śpię sama, ty też.
A: Ale no…
W: Już! Dobranoc!
A: Dobranoc. – Agata zwlekła się z łóżka, po czym udała się do siebie.
W: Dlaczego ja nie mam szczęścia w miłości? – mówi do siebie Wiki.
A: Co ty tam mamroczesz?? – woła ze swojego pokoju Agata.
W: Nie do ciebie, idź spać!
A: A, ok!! DOBRANOC WSZYSTKIM!!!! – wrzasnęła na cały hotel
Wszyscy : DOBRANOC!!!
A: Nie spodziewałam się, że odkrzykną. No nic, idę spać.

Hej! To moja pierwsza część, pierwszego w moim życiu powiadania i bloga.
Proszę o komentarze! Chcę wiedzieć, że jest sens w pisaniu tego powiadania
J
~ruda




Hej!

Zamierzam pisać bloga o Wiktorii i Falkowiczu :)
Zaraz dodam 1 część. Miłego czytania!!
~ruda